Słowo „uprzedzenie”, jak sama nazwa wskazuje, to pewna uprzednia wiedza lub uprzedni sąd. Podobnie np. w jęz. angielskim (prejudice = uprzedni sąd). Jest to wiedza, którą nabywamy w sposób nieświadomy, często w dzieciństwie od rodziców lub dziadków. Jako tzw. mądrość międzypokoleniowa, uprzedzenia nie powinny być z gruntu odrzucane, choć oczywiście mogą się okazać zasadniczo błędne (rzadziej) lub zdezaktualizowane (częściej).
Jednak uprzedzeniom nadano w dzisiejszym świecie wydźwięk jednoznacznie negatywny. Dlaczego? Ponieważ w liberalnym uniwersum wiedza pochodząca z przeszłości jest odrzucana jako głupia czy szkodliwa. Owszem, uprzedzenia mają często rzeczywiście charakter negatywny, ale jest to uzasadnione, ponieważ niosą ze sobą treść ostrzegawczą (np. „trzeba uważać na takich czy siakich, bo są podstępni”). Co ciekawe, czasownik „uprzedzić”, czyli „ostrzec kogoś” zachował do dziś swoje dawne, neutralne lub wręcz pozytywne znaczenie.
Często spotykam się z zarzutem, że jestem uprzedzony wobec Niemców. Jest to zarzut prawdziwy. Moje sądy na temat tego narodu i państwa, którymi się tutaj z Wami od dawna dzielę, zostały mi przekazane przez Babcię, zanim nauczyłem się czytać. Ale czy to znaczy, że są błędne? Babcia, wychowana 100 lat temu na wielkopolskiej wsi, po prawie 130 latach pruskiego nacisku i po setkach lat kontaktów jej przodków z sąsiadami Niemcami (z którego to narodu zresztą sama się wywodziła), została w dzieciństwie wyposażona w zestaw bardzo negatywnych wyobrażeń na temat Niemców. Wyobrażeń, które mogła potwierdzić własnym doświadczeniem, gdy w młodości straciła z ich rąk ojca, stryjów, kuzynów i wielu innych bliskich i dalszych członków rodziny.
Do czego przydają się uprzedzenia? Podam przykład. W czasie 2WŚ Niemcy złapali w zasadzki i wymordowali bardzo, bardzo wielu profesorów UJ i Uniwersytetu Lwowskiego. Ale udało im się zamordować stosunkowo niewielu profesorów Uniwersytetu Poznańskiego. Dlaczego? Bo ci ostatni (zresztą nie wszyscy rodowici wielkopolanie, ale mieszkający od dawna w Poznaniu) byli do Niemców UPRZEDZENI. Nigdy nie daliby się złapać w tak prostą zasadzkę, jak otwarcie roku akademickiego. Profesorowie poznańscy już 1.9.39 uciekli albo głęboko się zakonspirowali, jak np. archeolog prof. Józef Kostrzewski, na którego Niemcy zaciekle polowali przez całą wojnę, a przeżył.
Uprzedzenia nie muszą być prawdziwe i powinniśmy je konfrontować z rzeczywistością, ale niezbyt mądre jest odrzucanie lub deprecjonowane ich bez wahania i bez uzasadnienia. Ja swoje „babcine” uprzedzenia odrzuciłem jako młody człowiek, kiedy zobaczyłem Kohla przytulającego się do Mazowieckiego. Miałem wtedy z Babcią ostrą wymianę zdań, że to już przecież nasi przyjaciele. Na koniec popatrzyła na mnie pobłażliwie i powiedziała: „sam zobaczysz”. No i zobaczyłem.
W dzisiejszej Polsce można obserwować skutki antyniemieckich przesądów lub ich braku. W Wielkopolsce, szacunek dla dorobku organizacyjnego Niemców do dziś łączy się często ze świadomością ich wad i przewin oraz zagrożenia z ich strony. Uroczyste świętowanie kolejnych rocznic powstania wielkopolskiego i ciągłe nadawanie nawiązujących do niego nazw rond, ulic i placów to z jednej strony dowód takiego myślenia, a z drugiej – instrument (często nieuświadomionego) przekazywania „antyniemieckiego przesądu” kolejnym pokoleniom. Z kolei w miastach tzw. „Ziem Odzyskanych” zasiedlonych przez przybyszy z Kresów lub Polski centralnej, często występuje tylko ten podziw (że architektura, że ład i porządek, że kolej itd.), brakuje natomiast wiedzy na temat konkretnych zagrożeń – bo ten przesąd nie miał się skąd wziąć.
Dlatego uprzejmie proszę nie oceniać mnie na podstawie tego, czy jestem uprzedzony czy nie, ale na podstawie tego, czy mam rację.
Z przesądami jest jak z przysłowiami. Są (przynajmniej potencjalnie) mądrością narodów. Jest takie bardzo stare przysłowie o Niemcu i Polaku. No wiecie, „jak świat światem…”.
autor: Zygfryd Czaban
źródło: https://x.com/CDzwoni/status/1778107017359491188