Czytam tutaj regularnie opinie typu „skoro PiS był w stanie wygrać wybory w 2015 roku przy ówczesnym totalnym zabetonowaniu mediów, to tym bardziej będzie mógł wygrać teraz”.
Kategorycznie nie zgadzam się z opinią, że stopień zabetonowania mediów był w 2015 r. większy niż obecnie.
Owszem, w 2015 r. prorządowe były wszystkie media głównego nurtu.
Owszem, w 2015 r. prawica dysponowała wyłącznie mediami niszowymi, bez porównania do np. dzisiejszej TV Republika, drugiej największej telewizji informacyjnej w kraju.
Owszem, w 2015 r. media społecznościowe miały dużo mniejszy wpływ na kształtowanie postaw Polaków. Większość naszych rodaków nie miało wtedy z tymi mediami żadnej styczności. W tym ja.
Ale – w 2015 r. poziom niezależności dziennikarskiej w mediach głównego nurtu był bez porównania wyższy niż obecnie. Owszem, znajdowało się tam sporo podłych kreatur, ale jednak ciągle obowiązywała zasada, że dziennikarz ma informować i to jest jego główne zadanie.
Podam przykład: wszystkie media, łącznie z reżimową TVP, Gazetą Wyborczą i TVN24 relacjonowały sprawę nagrań w restauracji „Sowa i Przyjaciele”, która doprowadziła do wyborczej porażki koalicji PO-PSL. Puszczano fragmenty nagrań, komentowano je itd.
Dziś coś takiego byłoby absolutnie nie do pomyślenia. Ta afera zostałaby totalnie przemilczana. Poza „prawicową bańką” nikt by się o niej nigdy nie dowiedział.
Spójrzmy na dużo mniej istotną sprawę „pogłosu” min. Kierwińskiego: większość Polaków nigdy nie widziała kompromitującego nagrania. W telewizji zobaczyli jedynie wywiad przeprowadzony z podleczonym ministrem po dwóch godzinach, z informacją, że nagrano go bezpośrednio po incydencie. To samo główne portale informacyjne. Co więcej, media głównego nurtu uczestniczyły w zastraszaniu osób komentujących haniebne zachowanie ministra. Głównym niusem nie było to, jak się zachował, ale że będzie bezlitośnie ścigał oszczerców. Inną techniką propagandy jest narzucanie gotowych interpretacji. Kiedy uwięziono ministrów Kamińskiego i Wąsika, wszystkie media głównego nurtu przedstawiały ich jako przestępców, pomijając nie tylko polityczny kontekst sprawy, ale także korzystne dla obu panów orzeczenia SN i TK – tak, jakby nigdy nie zapadły.
Skąd taka zmiana u „dziennikarzy” głównego nurtu? Otóż przez ostatnie 8 lat redakcje dokonały kompletnego przesiewu. Ludzie z resztkami kręgosłupa moralnego zostali zwolnieni lub odeszli, a reszta dostosowała się do nowej roli – żołnierzy. Zatrudniono też wielu młodych „mediaworkerów” – ludzi pozbawionych jakiekolwiek kompasu moralnego.
Podobnie ma się sprawa z mediami społecznościowym – mają dużo większe znaczenie, ale algorytmy działają inaczej. Bańki są dziś bardzo szczelne. Każdemu wyświetlają się takie informacje, jakie chciałby czytać. Dotarcie prawicy do wyborcy neutralnego jest równe zeru.
Owszem, istnieje kilku dziennikarzy głównego nurtu, którzy od czasu do czasu skrytykują narrację obozu władzy. Wartość takich ludzi dla dzisiejszej opozycji jest bardzo duża – bo docierają poza bańkę prawicową. Ale są to nadal ludzie emocjonalnie związani z obozem liberalnym, którzy niezależnością budują sobie markę, a następnie – w kluczowych momentach – niejednokrotnie używają jej do poparcia „swoich”.
Jedyne, co rzeczywiście zmieniło się na korzyść od 2015 r., to powstanie zupełnie nowych mediów. Mam tu na myśli głównie Kanał Zero. Wartością tego kanału jest fakt, że należy on do człowieka, który nigdy nie ukrywał specjalnie swoich liberalno-lewicowych poglądów i który znalazł niszę. Bo tam, gdzie mainstream mówi jednym głosem, powstaje zapotrzebowanie na media alternatywne. Krzysztof Stanowski widzi swój interes w zapraszaniu do studia ludzi z różnych stron spektrum. Sam niejednokrotnie jest zdziwiony, że ludzie prawicy mówią z sensem. Podobne zdziwienie występuje u wielu jego widzów. Oczywiście, od razu ruszyły próby zgnojenia Stanowskiego. Odparł je – póki co – z sukcesem, ale nadal robi się z niego „pisiora”. Nie wątpię też, że trwają próby obłaskawienia/kupienia go.
Tak czy siak, jeden @K_Stanowski wiosny nie czyni, a sytuacja jest bardzo trudna. Moim zdaniem nie istnieje możliwość szerszego dotarcia przez prawicę do ludzi spoza bańki. Ewentualna porażka obozu rządzącego będzie następstwem błędów jego polityków oraz dramatycznego pogorszenia się poziomu życia Polaków, a nie dotarcia do nich przekazu prawicy.