Jaka jest powierzchnia Polski? Lądowa – razem z wodami śródlądowymi, takimi jak rzeki i jeziora – wynosi zaledwie 311 895 km2. Natomiast cała powierzchnia, łącznie z obszarami morskimi, aż 342 455 km2. A zatem obszary morskie liczą 30 560 km2 – więcej niż którekolwiek z polskich województw z wyjątkiem mazowieckiego. Stanowią 8,91% łącznego terytorium kraju oraz odpowiadają 9,8% jego powierzchni lądowej.
Polskie obszary morskie dzielimy na cztery różne kategorie pod względem władztwa sprawowanego na nich przez nasze państwo.
Pierwszym z nich są morskie wody wewnętrzne, w których skład wchodzą polskie części Zalewu Szczecińskiego i Wiślanego, wody portów morskich oraz cieśnin: Świny i Dziwny, a także część Zatoki Gdańskiej wewnątrz tzw. linii podstawowej będącej niejako przedłużeniem Mierzei Helskiej aż do Mierzei Wiślanej. Takie „odcięcie” części zatoki jest dopuszczalne na gruncie Konwencji Prawa Morza, o ile linia podstawowa nie jest dłuższa niż 24 mile morskie, a tyle dokładnie liczy nasza.
Polskie wody wewnętrzne liczą w sumie 2 041 km2. Z nich jednak tylko 810 km2 objętych jest podziałem administracyjnym (stanowi obszar gmin) – w szczególności Zalew Szczeciński i Wiślany. Pozostałe 1231 km2 (część Zatoki Gdańskiej) nie została objęta podziałem – to istotna niekonsekwencja, która jednak zostanie niedługo naprawiona, bowiem finalizowany jest projekt podziału także tego obszaru pomiędzy gminy, na skutek czego Gdańsk stanie się największym obszarowo miastem Polski. Jak widać na mapie, rząd dokonując podziału zadbał o to, żeby w granicach Gdańska i Gdyni znalazły się redy ich portów oraz tory podejściowe do nich.
Drugą kategorią obszarów morskich jest morze terytorialne, które stanowi pas szerokości 12 mil morskich (ponad 22 km) liczony od linii podstawowej, pokrywającej się z brzegiem morskim lub wyznaczonej na morzu (w Zatoce Gdańskiej). Dodatkowo jednak, zgodnie z Konwencją Prawa Morza, w skład morza terytorialnego wchodzą redy portów, jeżeli znajdują się poza pasem 12 mil. Takim przykładem jest reda portu Świnoujście, która wąskim pasem ciągnie się aż 67 km od brzegu morskiego, do umieszczonej na Zatoce Pomorskiej pławy Reda (znaku nawigacyjnego).
Status prawny redy Świnoujścia jest bezprawnie kwestionowany przez Niemcy, o czym pisałem w osobnym wątku. Tu tylko nadmienię, status tych wód został uregulowany (wydawałoby się, że ostatecznie) w umowie pomiędzy Polską a NRD z 1989 roku (potwierdzonej następnie w traktacie o zjednoczeniu Niemiec), na mocy której nasi zachodni sąsiedzi zrzekli się praw do tego akwenu w zamian za rekompensatę terytorialną w postaci przekazanego im obszaru w innym miejscu Zatoki Pomorskiej. Niestety, po zjednoczeniu, Niemcy nie honorują tej umowy. Nie kwestionują swego nabytku terytorialnego kosztem Polski, ale jednocześnie na akwenie, którego się uprzednio zrzekły, ustanowiły swoją wyłączną strefę ekonomiczną. Co więcej, założyły na nim rezerwat ptaków (z zakazem prac pogłębiarskich – co ciekawe, bo przecież ptaki morskie nie bytują na dnie) oraz morski poligon artyleryjski. Nota bene, wydawałoby się, że strzelanie z armat i ochrona ptaków w tym samym miejscu to niezbyt dobry pomysł, ale rzeczywistą przyczyną tych działań nie było dbanie o dobrostan ptactwa, lecz ograniczenie rozwoju portu w Świnoujściu. Już po przystąpieniu Polski do UE Niemcy doprowadzały do incydentów na tym akwenie, z których jeden mógł zakończyć się tragicznie – w 2006 roku pod pozorem niezapowiedzianych manewrów wojskowych, zepchnięto z toru podejściowego, na płytkie i pełne przeszkód wody Ławicy Odrzanej, trzy polskie promy.
Powierzchnia polskiego morza terytorialnego to 8 683 km2. Obszar ten także uznaje się za będący pod całkowitą jurysdykcją państwa. Wyjątkiem jest prawo nieszkodliwego przepływu. Korzystają z niego w szczególności statki zmierzające z zachodu w kierunku rosyjskiego zespołu portów Piława-Swietłyj-Królewiec, które wchodzą na polskie morze terytorialne na wysokości Ustki i schodzą z niego dopiero na wysokości Stegny/Sztutowa. To samo dotyczy oczywiście statków wychodzących z Cieśniny Piławskiej i zmierzających na zachód, zwłaszcza do Niemiec i w kierunku Cieśniń Duńskich. Polska nie ma prawa zabraniać takiego przepływu ani – zasadniczo – sprawować jurysdykcji nad wykonującymi go statkami, ich załogami i pasażerami. Natomiast statkom tym nie wolno się zatrzymywać, dokonywać połowów, przyjmować lub wysyłać dronów, dokonywać przeładunków lub przeprowadzać jakichkolwiek badań.
https://x.com/CDzwoni/status/1642234112357421059
Trzecia kategoria polskich obszarów morskich to wyłączna strefa ekonomiczna. Ze względu na ukształtowanie brzegów morskich, strefa ta jest wąska w zachodniej części naszego wybrzeża, i znacznie szersza we wschodniej, mniej więcej od długości geograficznej Koszalina. Najbardziej na północ sięga na wysokości Żarnowca – ponad 100 km od polskiego brzegu, a nieco mniej – od brzegu Gotlandii.
Na obszarze wyłącznej strefy ekonomicznej Polska nie wykonuje pełnej suwerenności (nie jest to część terytorium państwa), choć nadal dysponuje bardzo wartościowymi prerogatywami. Należą do niej zasoby mineralne (wydobywamy tam ropę naftową i gaz), wyłączne prawo stawiania instalacji i sztucznych wysp (istotne w kontekście energetyki wiatrowej), badań naukowych i ochrony zasobów żywych. Bardzo istotne jest w tym kontekście wyłączne prawo rybołówstwa, które jednak przekazaliśmy Unii Europejskiej i rząd polski od 2004 r. nie ma w tym względzie nic do powiedzenia, co niestety w przeciągu kilkunastu lat od naszego wstąpienia do Unii doprowadziło do przełowienia dorsza i bardzo niepewnych perspektyw co do odbudowy jego populacji.
Polska wyłączna strefa ekonomiczna liczy 19 736 km2 i graniczy z analogicznymi strefami Niemiec, Danii, Szwecji i Rosji. Przez cztery dekady trwał spór polsko-duński o rozgraniczenie stref ekonomicznych. Polska stała na skrajnym i zupełnie nierealistycznym stanowisku, że Danii przy Bornholmie nie przysługuje w ogóle wyłączna strefa ekonomiczna, a jedynie morze terytorialne o standardowej szerokości 12 mil morskich. Dania domagała się rozgraniczenia w myśl zasady linii równej odległości od obu brzegów. Sporny obszar liczył około 3 600 km2.
Spór rozwiązano ostatecznie na mocy porozumienia zawartego w 2018 r., przy okazji negocjacji dotyczących budowy gazociągu Baltic Pipe. Polsce przyznano 20% spornego terytorium, reszta przypadła Danii. W przypadku ewentualnego sporu przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości, sprawa zapewne zostałaby rozstrzygnięta podobnie, biorąc pod uwagę wytyczne, którymi należy się kierować przy rozgraniczaniu takich stref. To, że Polsce w ogóle należała się jakakolwiek część obszaru objętego roszczeniami obu stron, wynika z faktu, że potencjał ludnościowo-gospodarczy terytoriów polskich położonych „naprzeciw” Bornholmu jest większy niż tej wyspy.
W czasie debaty sejmowej dotyczącej zgody na ratyfikację porozumienia z Danią opozycja posługiwała się absurdalnymi i demagogicznymi argumentami. Poseł Andrzej Halicki z Platformy Obywatelskiej powiedział, że „za darmo, bez żadnych powodów polski rząd oddaje Danii część tej strefy na Bałtyku”. Ostatecznie ugrupowanie to zagłosowało przeciwko porozumieniu.
Ostatnim rodzajem polskich obszarów morskich jest strefa przyległa, która stanowi część wyłącznej strefy ekonomicznej szeroką na 12 mil morskich, przylegających do morza terytorialnego (które ma taką samą szerokość). Oprócz normalnych prerogatyw gospodarczych wykonywanych w wyłącznej strefie ekonomicznej, Państwo Polskie ma w tej strefie określone uprawnienia „policyjne” – przeprowadzanie kontroli skarbowych, celnych, imigracyjnych i sanitarnych oraz karanie odnośnych naruszeń. Co ciekawe, polską strefę przyległą wyznaczono dopiero w 2015 roku.
autor: Zygfryd Czaban
źródło: https://x.com/CDzwoni/status/1737210623258202169