Tomasz Jacek Peisert urodził się 4 lipca 1984 roku. Pochodzi z Poznania. W życiu próbował wielu rzeczy, przez wiele lat bez powodzenia. Edukację odłóżmy na bok, bo tu ścieżka była krótka i nie ma się czym chwalić. W okolicach 30 roku życia Tomek polubił bieganie...
Tomek był astmatykiem i bieganie miało zmienić jego życie. Naprawdę się wkręcił. Kolejne zawody, jakieś amatorskie blogi w internecie... W końcu był już tak mocno wkręcony, że zaczął samemu organizować biegi. I tu mamy pierwszy w jego historii przypał. Który mówi o nim wszystko.
To była niedziela 21 sierpnia 2016 roku. Pogoda była raczej kiepska. Mokro, kałuże, było też trochę błota. Na starcie półmaratonu i maratonu wokół pałacu w Mierzęcinie stanęło około 400 biegaczy. Szybko pożałowali. Okazało się, że organizator Tomasz Peisert źle oznakował trasę...
Ludzie pogubili się na trasie. Do lasu pojechali organizatorzy, a także służby, by zapewnić podwózkę zagubionym i pomóc tym, którzy jeszcze chcieli biec. Ale było już za późno. Niektórzy maratończycy przebiegli 57 kilometrów. Półmaratończycy 36 kilometrów.
Tomasz Peisert oczywiście zwalił wszystko na biednych strażaków z OSP, którzy zabezpieczali bieg. Został jednak szybko wyśmiany przez uczestników, którzy stwierdzili w mediach, że nie chcą już nigdy mieć z nim nic wspólnego. Ale Tomka to nie zraziło. Szybko znalazł nowy biznes.
W pandemii skończyły się zawody. Brak zawodów to brak medali za uczestnictwo. A to głównie dla nich biegają amatorzy. Tomek zorganizował im "biegi wirtualne". Trzeba było wysyłać potwierdzenie swojego biegu z aplikacji na smartfonie, w zamian "fundacja" Tomka wysyłała medal.
Peisert do dziś publicznie śmieje się z naiwnych idiotów, którzy płacili mu za to, że sami mogli sobie gdzieś pobiec, a w nagrodę dostawali jakiś chiński krążek wyprodukowany za ułamek wpisowego do wirtualnego biegu. Wtedy Tomek zrozumiał, że na głupocie zarabia się najlepiej.
Podczas swojej kariery biegacza i organizatora Tomek ożenił się z Aleksandrą Peisert, również ze środowiska biegowego. Wiadomo, że młode małżeństwa muszą mieć z czego żyć. A ordynarny scam na "biznesmena od nieruchomości" to też sposób na życie. Tutaj zaczyna się najlepsze.
W niedawnym nagraniu na YouTube Tomasz Peisert opowiada dwóm naiwnym, kręcącym z podziwem głowami kretynom o swojej firmie. Są tam inwestorzy na miliony, których znalazł na TikToku. Są milionowe inwestycje. To wszystko brednie. Wystarczy przeczytać dokumenty. Ja przeczytałem.
Tomasz i Aleksandra Peisert są wspólnikami spółki GOOD PLACE sp. z o.o. z siedzibą w baraku przy ul. Stalowej 7 w Olsztynie. I to za jej pośrednictwem prowadzą swoje "milionowe interesy" w branży nieruchomości - działek siedliskowych na północy Polski. A jak jest w rzeczywistości?
Spółka istnieje od połowy 2021. Oto jej dorobek:
To może chociaż sprzedaż była gigantyczna? Jak myślicie? "Milionowe inwestycje"?
Łączny przychód ze sprzedaży spółki GOOD PLACE w 2023 roku to 153 332 zł 40 gr.
Co wy tam sprzedaliście, Tomku i Olu? Ćwierć średniego mieszkanka w słabym wyposażeniu w Warszawie?
Trochę zasmucające, biorąc pod uwagę to, na kogo Tomek kreuje się w "szczerym wywiadzie" na YT.
Oddajmy głos klientom potężnej agencji nieruchomości GOOD PLACE, która sprzedaje kilka działek na OLX/OtoDom:
Tak naprawdę Tomasz Peisert zarabia te swoje marne grosze zupełnie gdzie indziej. Stworzony przez niego ordynarny "Prezes z Lasu" zapewnia mu popularność i kliki w internecie. Dodajmy - popularność w stylu małpy transmitującej proces nacierania się własnymi odchodami.
W jaki sposób Tomasz i Aleksandra Peisert monetyzują popularność Prezesa wśród dzieciaków i inceli? Ich potężna agencja nieruchomości prowadzi sklep internetowy sprzedający bluzy, koszulki, kubki, etc. Na modela do zdjęć kasy zabrakło, więc Tomek osobiście prezentuje koszulki.
Więc do wspomnianych wyżej wyników sprzedaży potężnej agenicji nieruchomości musicie też doliczyć kasę od ludzi, którzy z własnej woli płacą Tomaszowi i Aleksandrze Peisert za kubki z banknotem "jebać biedę".
W swoich "poważnych" wypowiedziach publicznych Tomasz Peisert lubi szydzić z ludzi o konserwatywnych poglądach, wywyższać się, sprowadzać ich do roli bezrozumnej, niewykształconej, biednej masy. Odpowiem ci w twoim stylu, Peisert:
Następnym razem, gdy będziesz chciał żebrać w internecie o kasę na wykarmienie siebie, żony i synka, po prostu zadzwoń. Przeleję. Chrześcijańska dobroczynność, patusie.
autor: John Bingham
źródło: https://x.com/MrJohnBingham/status/1866371669105037734