Historia zaczęła się zwyczajnie. W zwykłej sprawie cywilnej (spadkowej), jakich przez SN wiele, zdarzyło się, że jedna ze stron wniosła o zbadanie czy sędzia SN Joanna Misztal-Konecka "spełnia wymogi niezawisłości i bezstronności". Ten mały kamyczek uruchomił lawinę.
Do rozpoznania tego wniosku zostali wylosowani sędziowie Sądu Najwyższego (dalej SSN), m.in.:
No i się zaczęło.
W dniu 19 sierpnia 2024 r. SSN Tomasz Szanciło wydał postanowienie, w którym zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z pytaniami prawnymi (prejudycjalnymi). Dotychczas była to broń stosowana przez przeciwników reform PiS w wymiarze sprawiedliwości. Tymczasem...
Tymczasem SSN Tomasz Szanciło, obserwując prawną, publicystyczną, medialną i polityczną aktywność swoich kolegów ze składu orzekającego, postanowił przybliżyć Europie ich sylwetki i pewne osobliwe zwyczaje panujące w polskim sądownictwie. To jest bomba atomowa.
Wymienieni wyżej trzej sędziowie (Weitz, Wróbel, Miąsik) wielokrotnie kwestionowali legalność powołań innych sędziów SN przez Krajową Radę Sądownictwa, zarzucając im "brak doświadczenia" lub "polityczne powiązania". A sędzia Szanciło zbadał przeszłość swoich kolegów. Jedziemy:
W uzasadnieniu postanowienia Tomasz Szanciło uczciwie przedstawia własną ścieżkę kariery. Przeszedł on wszystkie szczeble - od aplikanta, przez asesowa, sąd rejonowy, okręgowy i apelacyjny. W momencie powołania do SN miał 18-letni staż, a orzekał od lat 15. Jest też doktorem hab.
Sędzia Karol Weitz w marcu 2001 został członkiem Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego przy Ministrze Sprawiedliwości. Pracował na UW, gdzie jego przełożonym był Tadeusz Ereciński, prezes Izby Cywilnej SN, a jednocześnie przewodniczący tej komisji. Czym skutkowała ta znajomość?
Otóż sędzia Ereciński złożył wniosek o zatrudnienie radcy prawnego Karola Weitza w Sądzie Najwyższym jako specjalisty. I tak oczywiście się stało. W SN Weitz przygotowywał opinie dla sędziów Izby Cywilnej, pracował też w Radzie Legislacyjnej przy Premierze RP.
W 2013 roku Karol Weitz zgłosił się na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego. W pisemnej ocenie sporządzonej przez SN Tadeusza Wiśniewskiego czytamy, że "kandydat nie wykonywał dotychczas zawodu sędziego, nie jest możliwa ocena jego kwalifikacji na podstawie orzecznictwa".
Nic zatem dziwnego, że uchwałą z 15 stycznia 2014 r. Krajowa Rada Sądownictwa postanowiła NIE przedstawiać Prezydentowi RP kandydatury Karola Weitza z wnioskiem o powołanie na stanowisko SSN. Lektura tej uchwały jest dla naszego pierwszego bohatera wręcz zabójcza.
Nigdy nie wykonywał zawodu sędziego. W związku z tym nie posiada jakiegokolwiek doświadczenia orzeczniczego, nie ukończył aplikacji sędziowskiej. Z uwagi na młody wiek i przebieg kariery nie posiada odpowiedniego doświadczenia życiowego i zawodowego. Czyli koniec marzeń? Nie!
Kandydat Karol Weitz złożył odwołanie od tej uchwały, które zostało uwzględnione wyrokiem... Sądu Najwyższego w dniu 29 lipca 2014 r. Postanowieniem Prezydenta RP z 3 grudnia 2014 r. Karol Weitz został powołany na urząd sędziego Sądu Najwyższego...
Jedziemy dalej. Włodzimierz Wróbel w latach 1989-1994 pracował w Komisji ds. Reformy Prawa Karnego przy Ministrze Sprawiedliwości, a w latach 2004-2006 w Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego. Nigdy nie był sędzią, nie orzekał. W 2008 zgłosił się jako kandydat na sędziego SN.
Niestety również w jego wypadku ówczesna Krajowa Rada Sądownictwa nie wyraziła swego entuzjazmu - skoro nie ma doświadczenia zawodowego w pełnieniu urzędu sędziego, a był inny kandydat, który takie doświadczenie miał. Włodzimierz Wróbel walczył jednak dalej...
I w kwietniu 2011 roku zgłosił się ponownie. Tym razem KRS (bez uzasadnienia) postanowiła przedstawić jego kandydaturę Prezydentowi RP i 17 sierpnia 2011 roku Włodzimierz Wróbel dostał się na upragniony urząd sędziego Sądu Najwyższego.
Dawid Miąsik ukończył prawo, a następnie został zatrudniony na UMCS, gdzie jego starszym kolegą z pracy był sędzia SN Andrzej Wróbel. W styczniu 2005 Dawid Miąsik został asystentem Andrzeja Wróbla w Izbie Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego.
W lipcu 2013 Dawid Miąsik zgłosił się na stanowisko sędziego SN. Niestety również w jego wypadku ówczesna KRS powiedziała "nie". Uzasadnienie uchwały jest naprawdę bolesne, więc przepraszam Dawid, ale zacytuję.
Doświadczenia zawodowego i życiowego nie może zastąpić wykonywanie czynności asystenta sędziego SN. Nie można też stwierdzić czy kandydat odnalazłby się na sali sądowej i w jaki sposób układałaby się jego współpraca z innymi sędziami w ramach składów wieloosobowych.
Od powyższej uchwały Dawid Miąsik wniósł odwołanie. Rozpatrywał je oczywiście Sąd Najwyższy, pracodawca asystenta Miąsika - i uwzględnił. Postanowieniem Prezydenta RP z 3 grudnia 2014 asystent Dawid Miąsik został sędzią Sądu Najwyższego.
W tym momencie sędzia Tomasz Szanciło postanawia wytłumaczyć swoim europejskim kolegom z TSUE czym de facto jest słynna sędziowska "nadzwyczajna kasta" i jest do bólu szczery. Zacytujmy, bo naprawdę warto.
Przed 2018 r. konkursy na stanowiska sędziów w SN były pozorne, gdyż zgłaszały się (poza nielicznymi wyjątkami) osoby wyłącznie "wskazane", to jest uzgodnione w określonych gremiach środowiska sędziowskiego. Nikt inny nie miał możliwości skutecznego ubiegania się o urząd.
Nawet jeśli ówczesna KRS oceniła, że kandydat nie nadawał się, a więc próbowała być "niezależna", to odwołanie przysługiwało do SN, a więc tego sądu, którego sędziami mieli stać się kandydaci. Nikt "niezaproszony" nie miał szansy stać się sędzią.
Karol Weitz, Włodzimierz Wróbel i Dawid Miąsik wzięli udział w jednej, pozornej i nietransparentnej procedurze, uzyskując od razu nominacje na stanowiska sędziów SN. A teraz kwestionują nominację Tomasza Szanciło, ocenianego regularnie przez 18 lat pracy w sądownictwie.
Osoby, które nigdy wcześniej nie były sędziami, oceniają zatem niezależność i niezawisłość sędziów z niejednokrotnie kilkudziesięcioletnim stażem, spełniających wszystkie wymogi, którzy wzięli udział w postępowaniach przed KRS - pisze sędzia Szanciło i ja go za te słowa szanuję.
Mocno szanuję również sędziego Tomasza Szanciło za ten fragment postanowienia, w którym wprost pisze o "apolityczności" Wróbla i jego kolegów, pobierających wynagrodzenia (10 tys. zł i 3,5 tys. zł miesięcznie) od Ministra Sprawiedliwości za zasiadanie w organach politycznych.
Myślę, że na razie wystarczy. Jeśli jest tu ktoś, kto zna osobiście Pana Sędziego Tomasza Szanciło, uprzejmie proszę o przekazanie mu wyrazów najwyższego szacunku i podziękowań. Dopóki istnieją tacy prawnicy jest jeszcze jakaś szansa na uczciwy wymiar sprawiedliwości.
Bonus:
Dziękuję za wszystkie komentarze. Tutaj link do postanowienia, które stało się przyczyną powstania wątku: https://sn.pl/sites/orzecznictwo/orzeczenia3/iii%20cb%2065-24.pdf
autor: John Bingham
źródło: https://x.com/MrJohnBingham/status/1831942550191796720