W wątku #RosjaChwaliTuska wspominałem już o książce pod redakcją Weroniki Kraszennikowej. Dziś kolejny autor. Przed Państwem dość młody, ale uważnie czytany na Kremlu analityk Dmitrij Buniewicz. Najpierw krótka biografia, potem szokujące teksty.
Dmitrij Buniewicz pełni obecnie funkcję doradcy dyrektora Rosyjskiego Instytutu Studiów Strategicznych w Moskwie. W tym kontekście warto nadmienić, że ośrodek ten powstał na bazie Zarządu Analiz i Informacji Służby Wywiadu Zagranicznego FR (SWZ FR), a obecnie jest związany z Administracją Prezydenta FR. Do 4 stycznia 2017 r. funkcję dyrektora tego instytutu pełnił generał porucznik Leonid Reszetnikow, który do 2009 r. zajmował stanowisko dyrektora Zarządu Informacyjno-Analitycznego SWZ. Aktualnie działalnością placówki kieruje Michaił Fradkow – dyrektor Służby Wywiadu Zagranicznego FR w latach 2007–2016. Oficjalnie instytut zajmuje się wsparciem informacyjnym i analitycznym organów rządu federalnego w kształtowaniu strategicznych kierunków polityki państwa w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa narodowego. Nieoficjalnie, bierze także udział w tak zwanych działaniach aktywnych.
W październiku 2018 r. Buniewicz opublikował na łamach czasopisma „Rosja w globalnej polityce” szokującą wręcz analizę polskiej polityki zagranicznej, jej kierunków i prognoz. Analiza zawiera także rekomendacje dotyczące przeciwdziałań wobec Polski. Zapnijcie pasy.
„Postać Donalda Tuska, premiera Polski w latach 2007-2014, budziła nadzieję, że Warszawa stopniowo przezwycięża swoje historyczne lęki i kompleksy. Będąc konserwatywnym liberałem, wierzącym katolikiem i konsekwentnym eurooptymistą, który płynnie rozmawiał po niemiecku z Angelą Merkel i Władimirem Putinem, Tusk symbolizował łagodną odnowę polskiej elity politycznej i jej gotowość do wykreowania nowych liderów, którzy nie byli opętani starymi polskimi lękami”.
„To za premierostwa Tuska analizy dotyczące stosunków rosyjsko-polskich zaczęły kłaść nacisk na «pragmatyzację», «normalizację»” i «dialog». Jego rząd stworzył obiecujące formaty polityczne, takie jak regularne spotkania ministrów spraw zagranicznych Rosji, Niemiec i Polski (nazywane „Trialogiem” lub „Trojką”), a także zaczęto budować rozszerzoną infrastrukturę współpracy humanitarnej. W szczególności w Warszawie i Moskwie otwarto Centra Dialogu i Porozumienia Polsko-Rosyjskiego. Choć na początku premierostwa Tuska minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zaproponował projekt Partnerstwa Wschodniego, polscy dyplomaci zaczęli faworyzować wektor zachodni. Zarówno Moskwa, jak i Bruksela w tym czasie coraz bardziej postrzegały Warszawę jako trudnego, ale odpowiedzialnego i rozsądnego członka Unii Europejskiej. Wybór Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej latem 2014 r. był symbolem przyjęcia Polski do «starej Europy» nie tylko prawnie, ale także kulturowo".
Tusk i jego partia Platforma Obywatelska wyglądali szczególnie zachęcająco dla Europejczyków na tle ich politycznego antagonisty, narodowo-konserwatywnej partii Prawo i Sprawiedliwość kierowanej przez braci Kaczyńskich, Lecha i Jarosława (…) Zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego podzielają to, co można by słusznie nazwać konsekwentnym i systemowym antyliberalizmem: wyznają poglądy nacjonalistyczne i klerykalne, są sceptyczni co do praw mniejszości, uważają europejskich liberałów, socjaldemokratów i komunistów za wrogów chrześcijańskiej Europy, są zaciekle przeciwni napływowi muzułmańskich uchodźców i oczywiście wielu z nich to otwarci ksenofobowie, seksiści i zwolennicy różnych teorii spiskowych. Prawo i Sprawiedliwość, które doszło do władzy w 2015 r., było prekursorem prawicowego zwrotu populistycznego, który rozpoczął się w świecie zachodnim wraz z Brexitem i zwycięstwem Donalda Trumpa w 2016 r. Naturalnie zdarzało się, że rządy w tym czy innym kraju UE tworzyły partie polityczne, których poglądy były nie do przyjęcia z punktu widzenia „konsensusu brukselskiego”.
„Oprócz prób zbudowania jeszcze bliższego sojuszu bilateralnego ze Stanami Zjednoczonymi, istnieją inne opcje strategiczne, z których może skorzystać Warszawa. Na przykład może ożywić inicjatywę Trójmorza, która przewiduje utworzenie bloku członków Grupy Wyszehradzkiej (Polska, Węgry, Czechy i Słowacja), państw bałtyckich, Austrii, Chorwacji, Bułgarii, Rumunii, a w dłuższej perspektywie Ukrainy i Mołdawii. Scenariusz ten jest ściśle związany z długotrwałą inicjatywą Via Carpathia, która obejmuje budowę transnarodowej sieci autostrad łączącej wybrzeże Bałtyku (Kłajpeda) z Morzem Śródziemnym (Saloniki). Szczyt inicjatywy Trójmorza we wrześniu 2018 r. w Bukareszcie ogłosił nawet utworzenie specjalnego funduszu infrastrukturalnego, a sama inicjatywa została poparta przez USA i osobiście przez prezydenta Donalda Trumpa, który odwiedził szczyt organizacji w Warszawie latem 2017 roku”.
I teraz posłuchajcie co Moskwa wymyśliła, by osłabić siłę Polski pod rządami PiS. Brzmi znajomo? „W tym przypadku Rosja powinna wykazać się rozsądną powściągliwością i przeciwstawić się irracjonalności Polski zdrowym pragmatyzmem i trzeźwą kalkulacją. Kreml ma potencjalnie silnego partnera w tym narastającym kryzysie – Brukselę, która podobnie jak Moskwa, nie jest zainteresowana szerszą obecnością wojskową i polityczną USA w Europie Wschodniej. Rozmieszczenie amerykańskich rakiet średniego i krótkiego zasięgu w Polsce byłoby koszmarem dla Rosji i przywódców UE. Takiej możliwości nie można wykluczyć, biorąc pod uwagę prawdopodobne wycofanie się Stanów Zjednoczonych z Traktatu o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych krótkiego i średniego zasięgu (INF) i chęć polskiej prawicy do umocnienia strategicznego sojuszu z Waszyngtonem”.
Ponadto przykład Polski pokazuje, jak bardzo nasi eksperci się mylą, zalecając władzom rosyjskim wspieranie europejskich narodowych populistów i liczenie na partnerstwo z nimi. Polska prawica żarliwie popiera „tradycyjne wartości” i przeklina „brukselskich liberałów”, co jednak nie zachęca ich do rozpoczęcia dialogu z Rosją. Wręcz przeciwnie, europejscy nacjonaliści wydają się preferować Trumpa, który chce izolacji Rosji i podzielonej Europy, która widziała by w nim swojego obrońcę. Tymczasem w ostatnich miesiącach pojawiły się sygnały, że Moskwa może wznowić dialog nie z «alternatywną», ale prawdziwą Europą, z tymi siłami w UE, które dążą do konsolidacji kontynentu i chcą położyć kres militarno-politycznej zależności Starego Świata od Stanów Zjednoczonych. Polska popełniłaby prawdopodobnie największy błąd w swojej powojennej historii, gdyby próbowała, opierając się na hipotetycznym wsparciu amerykańskim, stanąć na drodze tym rozwijającym się procesom”.
Na koniec omówię jeszcze jeden tekst Buniewicza. To artykuł "Quo vadis, Polonia?" opublikowany przez niego w lipcu 2023 roku, czyli pod koniec rządów PiS, w uwielbianym przez zbrodniarza Putina czasopiśmie „Rossija w Globalnoj Politikie”.
Zdaniem Buniewicza obecnie (w lipcu 2023) ma miejsce „niemal maniakalna fiksacja sił rządzących w Polsce na problemach suwerenności i bezpieczeństwa narodowego. „Czy nie jest bardziej logiczne, aby niedoświadczone państwo zachowało ostrożność i powściągliwość w kwestiach strategicznych, uznając prawo bardziej wyrafinowanych, a przez to bardziej odpowiedzialnych krajów do grania pierwszych skrzypiec?”.
Wydarzenia z 15 października 2023 roku pokazały jasno, że strategiczny cel Moskwy, tj. odsunięcie PiS od władzy przy pomocy opozycji wewnętrznej, Brukseli, Berlina, Paryża i własnych działań aktywnych, a także osłabienie sojuszu Polski z Waszyngtonem, został osiągnięty.
autor: John Bingham
źródło: https://x.com/MrJohnBingham/status/1851882596277408203